czwartek, 18 kwietnia 2013

Moje odkrycie - Tapenada

Jakiś czas temu Małż przyniósł mi przepis na tapenadę - no i wpadłam po same uszy a w zasadzie obydwoje wpadliśmy :D Bardzo nam podsmakowała i od czasu do czasu gości na naszym stole. W Wikipedii możecie przeczytać, że tapenada to pasta z czarnych oliwek, kapar oraz oliwy a poza tym wrzucamy to co lubimy (w granicach zdrowego rozsądku) czyli sprawa ma się podobnie jak no z Frittatą gdzie bazą są jajka a później już tylko nasza wesoła twórczość.

Podam przepis może komuś podsmakuje ;) (ja robię z połowy i wychodzi tego na prawdę sporo):

1 słoik czarnych oliwek
2 ząbki czosnku
chilli - szczypta (ja daję 1/3 papryczki)
2 łyżeczki kaparów + odrobina wody ze słoika
1/2 cytryny (wycisnąć sok)
garść świeżej bazylii
3 łyżki oliwy z oliwek
1 łyżka parmezanu

Wszystko razem blendujemy do konsystencji pasty.

A oto panna tapenada :) (tak, wiem, że wygląda jak kupa :D)




poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Podsumowanie marca

No cóż. Nie ma za bardzo co komentować. Obijałam się. Jak zauważycie nie dokończyłam nawet wyzwania na boczki ... Nie mam się co tłumaczyć. Końcówka miesiąca i pewne wydarzenia niejako zmusiły mnie do tego. Plany na kwiecień jak na razie wiszą pod znakiem zapytania. Mam teraz bardzo burzliwy czas. Jeszcze pare dni i wszystko powinno się uspokoić albo .... 'rypnie' się koncertowo.

Biegowe plany na marzec to było 10km. Wyszło z tego nic.

Nie ma co dalej gdakać. Wkleję tabelkę, którą w końcu udało mi się na ten miesiąc zrobić ;)


piątek, 22 marca 2013

Gdzie ta wiosna ?

Czy tylko mi jest tak tęskno do wiosny ?
Gdzie ona jest ?
Szczerze mam już dosyć zimy.
A tutaj wcale końca śniegów i okropnej pogody nie widać.
I jak już sie wydaje, że może śniegi zaczynaja topnieć to w nocy dosypuje kolejna warstewka.
I tak od dłuższego czasu.
Bleeeeeeeee
Lubię zimę, na prawdę. Jednak ta w tym roku wydaje mi się wyjątkowo upierdliwa.

wtorek, 19 marca 2013

To co masz zrobić dzisiaj ....

..... zrób dzisiaj !
Wczoraj trochę korciło mnie żeby bieganie przełożyć na dzisiaj albo na środę i całe szczęście, że jednak tego nie zrobiłam. Dzisiaj kiedy spojrzałam przez okno rano przywitał mnie widok jak z dalekiej Syberii. krajobraz epoko lodowcowej. Jakże bym się wpieniła gdybym wczoraj nie poszła biegać ;) A tak proszę, opłacało się po raz kolejny przegonić lenia :)

Tak więc, "To co masz zrobić dzisiaj, zrób dzisiaj ! No excuses !"

poniedziałek, 18 marca 2013

Czas ruszyć zadek

Od poczatku miesiąca czułam się mniej więcej tak :



Dzisiaj po 2 tygodniowej przerwie poszłam biegać. Na początku strasznie ciążyły mi łydki później się jakos rozruszałam i w konsekwencji biegło mi sie całkiem ok. Nie zrobiłam dużo bo też i nie czułam się na siłach ale najważniejsze, że w końcu wylazłam pobiegać ! Zrobiłam troszkę ponad 4 km i myślę, że nie jest tak źle.
Wieczorem było oczywiście wyzwanie na boczki oraz absik :)

Więc mam nadzieję, że budzę się z tego marcowego marazmu :)


piątek, 15 marca 2013

Czas

Zdecydowanie ostatnio cierpię na jego deficyt. Ten tydzien byłam (w sumie to nadal jestem) sama. Małż wyjechał. W związku z tym nie biegam bo nie mam z kim dziecka zostawić. Szczerze powiedziawszy moja aktywność jest równa zeru. Jedyne co to robię wyzwanie na boczki i od czasu do czasu 8 min abs. I to tyle w temacie.
Jednak żeby nie było tak całkiem beznadziejnie to dzięki temu, że jestem sama a może też i dzięki temu, że okres mój dobiega końca przeszły mi chęci na różne dziwne zachcianki i moja dieta jest całkiem całkiem. Widzę sama po brzuchu, że nie jestem tak napęczniała jak strączek fasoli ;) Co mnie cieszy chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że to chwilowa radość bo za czas jakiś znowu dostane napadu na zakazane rzeczy i pod koniec dnia będę się czuła jak opasła świnka.

Czekam aż Małż wróci i może w niedzielę uda mi się pobiegać. Chęci mam średnie jednak nie jest to wynikiem przerwy a raczej mojego ogólnego nastawienia do aktywności, dołków i braku wiary, że mogę wyglądać tak żebym czułą się dobrze w swojej skórze. Bo czy ten tłuszczol da się zbić z brzucha ? I czy nadmiar skóry po ciąży się w cudowny sposób wchłonie ? Albo piersi staną się jędrne ?
Odpowiedź na te pytania znam niestety bardzo dobrze.

wtorek, 5 marca 2013

Wyzwanie ? Czemu nie ?

Może własnie tego potrzebowałam. Tzw bat nad głową ale tyłkiem :)

Wyzwanie zaproponowała Jah-stina . Tytuł Stop Muffin Top ;)



Wyzwanie polega na tym, że przez 30 dni (zaczynamy kiedy chcemy - najlepiej dzisiaj ;)) wykonujemy 10 minutowe ćwiczenia na boczki razem z Tiffany.
10 min nie jest dużo a podobno potrafi zdziałać cuda ;) Dobrze by było pamiętać przy tym o racjonalnym odżywianiu.

Poniżej wklejam filmik.


Z boczkami mam problem. Kiedyś nie wiedziałam co to w ogóle jest ale niestety pewnego razu obudziłam się ;) z wielkimi, wylewającymi się 'skrzydłami motyla' ....

Jeśli macie chęć się przyłączyć do wyzwania zapraszam na blog jah-stina .


poniedziałek, 4 marca 2013

Siedzę na D... i nie robię nic

A przepraszam ! piję piwko !
Ewy Ch. jak na razie nie ruszyłam. Szczerze powiedziawszy to od oglądania a w zasadzie przeglądani płyty zebrało mi się na sen. Tam jest tyle energii i motywacji do działania co w żółwiu.
Obiecuje sobie, że jutro.... jutro.. jutro... zrobię jeden trening żeby przekonać się czy mi sie spodoba czy nie ale ostatnio jestem tak zjebana pod koniec dnia że dosłownie nie chce mi sie nic. Dobrze, że chociaż biegam ! Marne pocieszenie, wiem.
No nic to. Muszę się w sobie jakoś zebrać.
Widziałam efekty. Brzuszek był inny.
Czułam się inaczej.
A teraz....
teraz zaczynam wracać do samopoczucia sprzed paru tygodni.
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

środa, 27 lutego 2013

Cel na koniec lutego osiągnięty !

Zanim przedstawię tabelkę z moim dzisiejszym biegiem muszę się pochwalić, że dzisiaj ukończyłam swoje osobiste wyzwanie biegowe. W połowie lutego na runkeeperze zapisałam sobie, że do 2 marca muszę przebiec 8 km ;) No i udało się !


Hip hip hurrrrrra :)
Jasne czas nie jest powalający ale na razie nie oto mi chodzi. Chcę udoskonalać wytrzymałość a na czas przyjdzie pora ;)

Dzisiaj biegło mi sie znakomicie. Nie skłamię jeśli napiszę, że jeśli nigdy nie biegało mi sie tak dobrze. Od początku do końca odczuwałam przyjemność biegu. Nie było tych ciężkich 15-20 min. Kolka czasami chciała złapać ale dzisiaj świetnie gasiłam ją w zarodku. jednym słowem bieg idealny pod względem samopoczucia. Mogłam biec więcej ale jednak nie chciałam. Nie wydaje mi się żeby dobrym pomysłem było chwytanie okazji bez namysłu ja to nazywam 'rzucaniem się jak szczerbaty na sucharki' ;) Bo to że mogłabym nie znaczy że byłoby to rozsądne. Jest jedna ważna zasadna dla mnie wszystko małymi kroczkami ;)


4 tyg z Ewą Chodakowską

Siedziałam, myślałam, patrzyłam się na swój wciąż wielki i galaretowaty bebzun i wymyśliłam ! Przecież jestem szczęśliwą (?) posiadaczką płyty dołączonej do Shape 'Totalna metamorfoza w 4 tygodnia' więc dlaczego miałabym nie skorzystać z porad Ewy i nie wypróbować jej autorskiego treningu :D
Przed chwilką przejrzałam tak pi razy oko co tam też Ewa proponuję i postanowiłam przyjąć wyzwanie. Według autorki powinniśmy przygotować się na minimum 3 razy w tygodniu trening do tego zaopatrzyć się w matę ;) oraz ciężarki 0,5 kg na nogi i ręce - dla zaawansowanych (ciężarków nie mam). Zaawansowana nie jestem i myślę, że ciężarki jak na razie potrzebne nie są. Obym tylko wytrwała te 4 tygodnie.
Start zaplanowany na czwartek. Jutro ma być bieg :)
Teoretycznie ćwiczenia mogłabym wykonywać w poniedziałki, wtorki, czwartki oraz piątki ale zobaczę czy dam radę. Postaram się robić te minimum które proponuje Ewa czyli 3 razy w tygodniu.
Póki co czekam do czwartku i wtedy zdam relację z pierwszych wrażeń.
Aha byłabym zapomniała ćwiczenia trwają mniej więcej 40 min - dla mnie to dosyć dużo czasu i z tego też względu mam obawy czy zdołam tyle wygospodarować ale na razie postaram sie o tym nie myśleć. Jeśli już to będę martwiła sie później.
Proszę trzymajcie kciuki.
W czwartek zrobię fotki i po 4 tygodniach (obym dała radę) wrzucę porównanie ;)

wtorek, 26 lutego 2013

Przyzwoitość nakazuje mi się odezwać

Jeśli bym tego nie zrobiła to pewnie niedługo w łeb by poszło prowadzenie bloga jak i ćwiczenia.
 Dajcie mi kopa w tyłek bo ewidentnie tego potrzebuje.
 Poza tym muszę chyba zapisywać sobie tygodniowe aktywności w jakiejś sensownej tabelce, której tak na marginesie nie chce mi się robić ;), bo zaczynam sie gubić a strzelanie opisówek co robiłam a czego nie (a tego w ostatnich dwóch tygodniach było zdecydowanie więcej) nie ma sensu.

Jednym słowem odpuściłam cardio i oprócz 8 min abs oraz biegania nie było nic więcej a i abs nie robiłam tak często jak powinnam no i niestety ostatnie sobotnie bieganie poszło w cholerę. No nic to. Było minęło teraz nie ma już co płakać i pluć se w twarz.

Postanawiam poprawę!

Aha w środę przebiegłam troszkę ponad 5 km tabelki nie chce mi się wklejać trzeba uwierzyć mi na słowo ;)   Biegło się super ale nie miałam więcej czasu i tylko tyle dałam radę.

PS muszę sobie znaleźć jakieś nowe ćwiczenia bo cardio zaczyna mi się nudzić - chcę zmian albo jakiegoś fajnego wyzwania które nie będzie nazbyt czasochłonne i nie będzie kolidowało z bieganiem :D
Może jakieś sugestie ???????

niedziela, 17 lutego 2013

Metamorfoza w miesiąc + bieg nr 20

Wczoraj się zebrałam w sobie i postanowiłam zrobić fotki brzuchola. Napisałam w tytule, że to metamorfoza w miesiąc i tak też mniej więcej było jeśli odliczyć ten tydzień kiedy byliśmy na wyjeździe i nie robiłam nic oprócz lenienia się.
Muszę się przyznać bez bicia, że dieta nie jest moją mocna stroną w zasadzie żadnej diety nie ma jej miejsce zastępuje ciągle zbyt słaba wola. Chociaż nie powiem - staram się choć trochę ograniczać moje ulubione produkty. Bebzun więc jest jaki jest i póki nie zmienię odzywiania nie mam co liczyć na fajne efekty.
Czy jest jakaś różnica ocenicie same.
A tak apropo jak Wy robicie te swoje fotki ? Napinacie mięśnie brzucha ? Wciągacie powietrze ? :D Ja na fotkach nie napinam 'mięśni', nie wciągam brzuchola itp a może powinnam :D



No i na koniec oczywiście mój bieg ;) Kolka złapała mnie koło 4-5 km ale nie trwała długo i była zdecydowanie łagodniejsza od tej ostatniej więc nie cierpiałam takich katuszy. Generalnie biegło mi się super (pomijając pierwsze kilkanaście minut)




środa, 13 lutego 2013

Bieg nr 19 oraz słów kilka na temat kolki

Dzisiaj zrobiłam swój kolejny rekordzik i w dystansie i w tempie biegu i muszę powiedzieć, że zadowolona jestem bardzo. Ale nie o tym chciałam. Zawsze pierwsze 20 min biegu sa dla mnie 'dziwne' raz jest super żeby nagle i niespodziewanie złapać mógł jakiś kryzys czy to okropne zmęczenie i poczucie, że nie dam rady przebiec nawet 100 metrów czy np KOLKA :/ Ostatnio miałam z nią spokój i byłam pełna wiary, że ta przykra przypadłość już sobie odpuściła ale dzisiaj złapała mnie taka kolka, że myślałam, ze zejdę :D I trzymała wyjątkowo długo bo dobre 500 metrów. Pojawiła się zaraz po podbiegu i myślę, że była spowodowana zmianą oddychania. Zapomniałam się po prostu, Nie oddychałam tak jak należy i wydaje mi się, że było to przyczyną kolki.
Zaraz jak kolka puściła odpuściły również wszystkie inne bolączki i mogłam zacząć cieszyć się biegiem tak jak powinnam.
Postanowiłam sobie, że jak tylko siądę do lapka poczytam co jest przyczyną kolki oraz jak mozna sobie z nią radzić....

No więc tak.
 Skąd się bierze ?
Dokładnie nie wiadomo - skurcz mięśni gładki.
Przyczyny mogą być wszelaki np zbyt duże tempo biegu, złe oddychanie czy też krótka przerwa między posiłkiem a biegiem lub słabe mięśnie brzucha (więcej brzuszków muszę robić ;)) na pocieszenie wyczytałam, że kolka głównie dotyka początkujących biegaczy i z czasem powinna odpuszczać.
 A jak sobie z nią radzić ?
Hmmmm np według artykułu, który znajdziecie trening biegacza sposobów na kolkę jest kilka :


  • czasami wystarczy po prostu zwolnić, zatrzymać się bądź przejść z biegu do spokojnego marszu. Niezależnie od podjętych działań należy głęboko oddychać,
  • Absolutnie nie siadać i nie kucać. W pozycji stojącej pochyl się i oddychaj równomiernie (głowa umiejscowiona obok kolan),
  • Weź głęboki wdech tak, by poruszył się przy tym brzuch, a nie klatka piersiowa. Zatrzymaj powietrze w płucach na 10 sekund i mocno je wydmuchnij. Powtórz 4-5 razy,
  • W momencie odczucia bólu, zatrzymaj się, wyciągnij ręce do góry i nabierz powietrza. Wypuszczaj powoli powietrze, zginając się w stronę miejsca bolesności. Dla zwiększenia skuteczności zabiegu, zlokalizuj dokładnie miejscu bólu i uciśnij palcami to miejsce.


Na temat radzenia sobie z kolką można również poczytać między innymi na stronie forum bieganie.pl .
Ile ludzi tyle metod. Mi jak na razie pomaga zmiana oddychania oraz wolniejsze tempo biegu (tak, tak można biec jeszcze wolniej niż ja ;D ). Jak już wspomniałam nie znoszę i nie praktykuję zatrzymywania się podczas biegu więc metoda żeby się zatrzymać w moim wypadku odpada.

A Wy jak sobie radzicie/radziliście z tą wstrętną kolką ?

A byłabym zapomniała - to już dzisiejszy bieg.


niedziela, 10 lutego 2013

Bieg nr 18

Powiedzmy, że dzisiaj się troche zrehabilitowałam po ostatnim biegu. Planowo powinnam biegac wczoraj ale miałam tyle zajęć, że zwyczajnie nie znalazłam czasu na bieg a nie chciałam zastępowac go żadnymi ćwiczeniami. Więc postanowiłam wczorajszy dzień zrobić sobie dniem wolnym a pobiegać dzisiaj.

Powiem szczerze, że biegało mi się super. Nie było tego paskudnego śniegu na ścieżce a i humor chyba był lepszy ;) Czułam się fajnie (poza pierwszymi 10-15min) początek zawsze jest jakiś taki trudnawy ale później było już super jak wstrzeliłam się w rytm i organizm poczuł że zmęczyć się musi i nie ma co kombinować bo nie odpuszczę ;)
Mogłam biec więcej, miałam spory zapas ale niestety i dzisiaj byłam ograniczona czasowo więc przebiegał tyle na ile mogłam sobie pozwolić.



Tak sobie myślę, że gdybym w końcu zaczęła odżywiać się zdrowo to ta moja aktywność ruchowa w sensie bieganie i ćwiczenia powinny przynieść jakieś widoczne rezultaty. Jednak jeśli ja swoich nawyków żywieniowych zmienić nie potrafię to tyle z tego wszystkiego mam, że po prostu wiem, że się ruszam. Nie siedzę na 'fotelu' przed tv lub lapkiem ale pobudzam i zmuszam do wysiłku swój organizm. Zdaje sobie sprawę, że do póki nie zacznę się zdrowo odżywiać to wyników w wyglądzie nie będzie tyle tylko, że może waga stanie w miejscu i nie będzie już rosnąć...... ?

czwartek, 7 lutego 2013

Mel B 10 min trening brzucha

Dzisiaj do 15 minutówki z Mel B postanowiłam dorzucić zamiast 8 min abs jej 10 minutowy trening brzucha :D
Jest moc ! Przynajmniej dla mnie. Chyba przez jakiś czas zostanę przy tej 10 minutówce. Abs już mi się trochę znudził poza tym facet który go prowadzi jest jakiś taki mało energetyzujący. Mel B za to uwielbiam ! Lubię jej sposób prowadzenia ćwiczeń a przez to i ten czas spędzony na trenowaniu mięśni jest sympatyczny i czas fajnie leci. Choć muszę przyznać, że 15 min cardio zaczyna mi się powoli przejadać ale na razie nie znalazłam żadnego innego zamiennika który by mi pasował a zależy mi żeby to cardio sobie robić.


Metamorfoza w 4 tygodnie

Do tego TOTALNA :D
Wiecie już o co chodzi ? Dzisiaj po raz pierwszy w życiu kupiłam magazyn Shape. Do magazyny dołączona jest płyta Ewy Chodakowskiem pod iście bajecznym co według mnie mocno naciąganym tytułem bo totalnie zmetamorfozować się w 4 tygodnie to można ale.... chyba pod nożem chirurga plastyka.
No ale płyty nie obejrzałam więc może nie powinnam komentować.
Zabrałam się z ciekawością za przegląd gazety a ciekawość ma spadała ze strony na stronę. Nie wiem czego się spodziewałam po takim magazynie (może jakiś konkretnych, fachowych artykułów). W każdym razie znalazłam jakiś bełkot którego pełno w kolorowych miesięcznikach tyle, że nie poświęcony temu z kim co kto robił a zahaczający o temat zdrowego trybu zycia.
Nie ujęła mnie ta gazetka. Nie w moim guście. Może warto ją kupować ewentualnie za ciekawe (jeśli takie sie trafią) płyty bo za treść chyba niekoniecznie.

A Wy lubicie Shape ?



środa, 6 lutego 2013

Mam doła

Doła, załamkę czy jak to tam zwać. Generalnie nie czuję się dobrze psychicznie. Poniekąd odpowiedzialna za to jest zbliżająca sie Małpa po drugie odpowiedzialne są ostatnie dni kiedy była sama z Maluchem i troche dało mi to do wiwatu.
Nie jest dobrze. O wszystko się czepiam. Nic mi się nie chce. Znowu zaczęłam olewać starania z racjonalnym odżywianiem i pilnowania jako takich godzin posiłków. Jak patrzę na swoje sadło to chce mi się wyć. Chce mi się też wyć z tego powodu jak wiek/przebyta ciąża/cokolwiek innego wpłynęło na ewidentną różnicę w metabolizmie.  Kiedyś nie musiałam duzo robić żeby mieć w miarę przyzwoite ciało oraz wagę a teraz .... eh. Źle mi z tym.
Ćwiczyć ćwiczę według swoich planów. Dzisiejszy bieg jednak był porażką. Nawet nie wklejam tabelki bo nie mam ochoty patrze na swoje dzisiejsze osiągnięcie. Przekonałam się za to (po raz drugi), że jak mam mega nerwa to biegać nie mogę. Miałam złe nastawienie od samego początku i nie potrafiłam przekierunkować swoich torów myślowych.
No nic to.
Mam nadzieję, że niedługo mi ten parszywy humor pryśnie. Oby ! Bo mam w planach za dwa tygodnie zrobic coś czego jeszcze nigdy w zyciu nie robiłam - chodzi o aktywność sportową ale nic wiecej nie powiem ;)

niedziela, 3 lutego 2013

Ryż trochę inaczej (z kurkumą)

Kto lubi ryż palec pod budkę ;)
My lubimy. My czyli nasza trzyosobowa rodzina. Ryż może nie tak często gości na naszych talerzach jak makarony ale myślę, że i tak mamy dobrą średnią.
Postanowiłam się z wami podzielić przepisem na ryż tak trochę po innemu. Sam ryż ugotowany jest nudny jak dla mnie dlatego jeśli mam go podać zamiast np ziemniaków to często robię go tak:

Ryż gotujemy :D Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju/oliwy wrzucamy ryż. Solimy (ja nigdy nie solę niczego podczas gotowania), pieprzymy, dodajemy kurkumę - daje nam przepiękny żółty kolor ;). Podgrzewamy ryż, następnie dodaję trochę sosu sojowego oraz oleju sezamowego. Leję na oko ale na początek można dodać sos oraz olej w stosunku 1:1 (po łyżce) i samemu sprawdzić czy woli się jednak nieco więcej sosu czy nieco więcej oleju.

Ryż podany w ten sposób jest na prawdę pyszny. Często podaję go do jakiejś rybki albo curry :)


sobota, 2 lutego 2013

Bieg czy marszobieg ?

Jak dla mnie zdecydowanie ten pierwszy. Zaraz wyjaśnię dlaczego.
Swego czasu kiedy trenowałam kolarstwo w okresie przygotowawczym do startów były miedzy innymi marszobiegi. Z tego co pamiętam było to na przełomie późnej jesieni/zimy i taki marszobieg trwał około 1,5 godziny. Nienawidziłam - tak, tak to doskonałe określenie - tego szczerze ! Do tej pory nie wiem jak można bieg przeplatać z marszem. Dla mnie to katorga. Zawsze kolejne rozpoczęcie biegu po marszu było czymś okropnym. Owszem przez pierwszych pare metrów było cudownie. Organizm miał wrażenie w marszu na tyle 'odpoczął', że teraz może śmiało śmignąć spory dystans ale jakże to było złudne wrażenie :D ! Za każdym razem zaczynając bieg po jakims czasie czułam się tak jakbym go zaczynała od początku a jak wiadomo (?) w pewnym momencie bywa cholernie ciężko i dopiero jak się przetrzyma ten moment (choćby na prawdę delikatnym truchtem) to można zacząć czerpać radość z biegu. Co więcej można nauczyć się pokonywać swoje słabości, momenty wielkiego zmęczenia. Po prostu umieć sobie radzić z kryzysem, pokonywać go i przezwyciężać !

Do tej pory mam okropny uraz do marszu podczas biegu. Kiedy jest mi ciężko, łapie okropna kolka (choć coraz ich mniej - odpukać) lub przychodzi wrażenie, że dzisiaj nie przebiegnę nawet połowy tego co na ostatnim treningu, wiem, że nie mogę przestać biec ! To minie. Trzeba nauczyć sobie radzić z chwilami słabości. Jak w każdym sporcie. Organizm jest z natury leniwy dlatego musimy mu pokazywać, że może więcej ;) I to starajmy sie robić :D W takich chwilach " nie myślcie o tym co robicie - po prostu to róbcie ! ".




czwartek, 31 stycznia 2013

Makaron z anchois

Dzisiaj po raz pierwszy robiłam ten przepis. Znalazłam go w jakiejś gazecie/książce - nie pamiętam dokładnie. Cyknęłam fotki przepisu i postanowiłam wypróbować. Najpierw podam przepis a na koniec podzielę się swoimi uwagami :D

Potrzebujemy (będę podawała tak jak jest w przepisie):
makaron kokardki
1 papryka czerwona
1 papryka żółta
1 cytryna, sparzona ze skórka
4 anchois
1 łyżka kaparów
10dag mozzarelli
oregano
majeranek
ząbek czosnku
40g oliwy z oliwek
sól, pieprz

Na oliwie podsmażamy czosnek oraz anchois. W miseczce mieszamy drobno pokrojoną paprykę, kapary, sól, pieprz, skórkę z cytryny. Do podsmażonych anchois dodajemy to co mamy w miseczce. Smażymy na małym ogniu około 1 min. Dodajemy makaron kokardki oraz pokrojoną w kostkę mozzarelle. Finito ! :D

A teraz moje uwagi ;) dałam jedną paprykę zamiast dwóch. Makaron na oko ;) po prostu tyle ile wiedziałam, że zjemy z Małżem. Skórki z cytryny dałam połowę. Anchois z 8 sztuk.

Jak mi smakowała ?
jak dla mnie stanowczo za dużo cytryny - mino, że dałam połowę tego co zakładał przepis. W związku z tym smak cytryny zabijał wszystko inne - no w każdym razie był na pewno dominujący a szkoda bo uwielbiam posmak anchois a prawie wcale go nie czułam :/ Stwierdziłam, że następnym razem makaron będzie bez cytryny oraz kapary zastąpię oliwkami. Któryś raz próbowałam się przekonać do smaku kaparów ale jednak nie mogę.... Myślę, że oliwki będą moim zamiennikiem ewentualnie jeśli Małż się uprze moge dać kapary a po prostu będę je wydłubywała z talerza :D W sumie nie ma ich aż tak dużo.

Reasumując. Pomysł na makaron fajny. Mi nie podeszła ta cytryna ale to kwestia smaku. Myślę, że warto zrobić i przekonać się samemu.



PS oczywiście cardio oraz absik zrobiony ;)

środa, 30 stycznia 2013

Po długiej przerwie

Nie ruszania się było mi dosyć ciężko się zebrać do biegania. Z jednej strony chciałam bardzo i przebierałam nogami z niecierpliwością czekając aż mój 'zamiennik' w opiece nad Maluchem przyjdzie a z drugiej dopadała mnie pokusa żeby może se odpuścić i zrobić cardio z mel B oraz abs a bieg zacząc od soboty ....
Nie zrobiłam jednak tego :) Biegło mi się średnio. Pogoda też nie pomagała bo wszędzie albo kałuże albo błoto śniegowe do tego deszcz ciągle padał z różną częstotliwością. Były krótkie odcinki gdzie asfalt był czysty i miło sie biegło. Muszę powiedzieć, że to własnie nie tyle jakieś zmęczenie ile ta aura mnie dobijała i myślałam, że więcej niż 2km nie przebiegnę dzisiaj... Ostatecznie 'końcówkę' biegałam koło domu, wokół bloków gdzie asfalt był czysty i wtedy własnie biegło mi się super. Dałam radę zrobić 30 min ;) nie jest źle. Mam nadzieję, że teraz nie będę miała żadnych przerw w ćwiczeniach.
Od jutro wracam do cardio oraz abs bo podczas choroby i wyjazdy nie robiłam nic.


Lot po stanik :D

Zdecydowaliśmy się lecieć. W czwartek wieczorem czułam się już całkiem dobrze, z nosa nie leciało i choroba minęła. Sam pobyt był miły. 

www.australink.pl

Kupiłam sobie nowy stanik sportowy :D oraz legginsy do biegania na wiosnę/lato takie 3/4. Podoba mi sie i jedno i drugie a i cena też mi się podobała. 
Do tej pory używałam W zasadzie to nadal używam) stanika sportowego z Kappahl. Nic mu nie brakuje poza tym, że piersi średnio się prezentują ale nie o prezencje głównie w takiej bieliźnie ma chodzić więc mi to nie przeszkadza w każdym razie w porze 'zimowej'. Natomiast jak się zrobi trochę cieplej i będę biegała w samej koszulce to miło by było - dla mego oka głównie ;) - żeby te cycki jednak takie naleśnikowe nie były :) Kappahl'owski stanik jest cały miękki i nie ma separacji miseczek. Poza tym jest super. Świetnie leży, nie ma szans żeby gdzieś się zsunął itp nie czuć go na ciele i to też jest ważne. Bo wiadomo, że słabej baletnicy rąbek u spódnicy ;) i pewnie wbijający się albo obsuwający stanik mógłby mi bardzo przeszkadzać podczas biegania i być powodem do ogromnego mego marudzenia :D

Stanika w planach kupować nie miałam ale kiedy zobaczyłam to 'cacko' ;).....


.... nie mogłam się powstrzymać przed kupnem. Pomyślałam, że ciepłą porą, kiedy będę miała na sobie samą bluzkę, cycki me marne będę wyglądały przyzwoicie. Poza tym stanik jest wygodny, ma regulowane rączki oraz obwód pod piersiami. Cena była super. W PL nie udało by mi się kupić w takiej cenie stanika. No może na wyprzedażach jakbym upolowała ale że nie miałam takich zakupów w planach to teraz trafiło mi się jak ślepej kurze ;)

środa, 23 stycznia 2013

Sałatka z winogronami po raz drugi

Pisałam o tej sałatce parę dni temu. Przepis jest TUTAJ
Ostatnio znowu ją zrobiłam bo naszła nas ochota. Tym razem zdążyłam cyknąć fotkę. Może ktoś się skusi ;)
Czasami dodaję do niej kiełki np rzodkiewki.


ps Ja nadal czuje sie nie najlepiej (delikatnie mówiąc).

wtorek, 22 stycznia 2013

Pomiary :)

Chyba mam powody do radości jesli chodzi o tą kwestię.
Tak ! Na pewno mam powody do radości :)
W niedzielę się pomierzyłam. Stwierdziłam, że co 2 tyg mogę to robić - chociaz nie wiem czy nie za często i nie lepiej mierzyć się co miesiąc.
No ale wracając do sedna sprawy.

10 styczeń
talia 73,5 cm
brzuch na wysokości pępka 86 cm - nie pisałam tego pomiaru wcześniej bo jakoś głupio mi było .....

22 styczeń

talia 69 cm aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! :D
brzuch 83 cm !!!!!!!!!!!!

hihi no nie jest źle chyba

PS musze to sobie zebrać w jakąś sensowną tabelkę

Wstrętne choróbska

Dopadły nas. Najpierw mojego Małża, który w konsekwencji wylądował na antybiotyku i tygodniowym zwolnieniu z pracy a od niedzieli mój organizm walczy z czymś..... piszę walczy bo poza jakims dziwnym rwaniem w nogach, trochę kaszlem i stanem podgorączkowym w granicach 37,5-37,9 'nic' mi nie jest. Nie czuję się najlepiej. Oczy lekko pieką szczególnie kiedy tempka się podnosi ale póki co widzę, że organizm stara sie jak może i mam nadzieję, że sobie poradzi. Ja też staram się jak mogę ;) suplementować różnymi specyfikami, piję herbatkę ze świeżym imbirem, pomarańczą, cytryną i miodem - polecam bo pyszna jest. Pijemy herbatkę z kwiatu lipy oraz syrop z czosnku domowej roboty. Poza tym biorę rutinoscorbin, wapno oraz jesli już czuję że wymiękam paracetamol albo tak jak dzisiaj polopirynę.

Ale my jak my. Starzy jesteśmy z chorobą sobie lepiej poradzimy. Najważniejsze żeby nasz mały Szkrabik był zdrowy. Proszę o kciuki....

PS w czwartek mamy lecieć do uk na parę dni ale jak na razie nasz wylot stoi pod znakiem zapytania. Po pierwsze nasze samopoczucie a po drugie aura która teraz panuje na zewnątrz nie bardzo nas nastraja.... Trochę się po prostu boimy. Chodzi o dziecko. Nie chcemy w jakikolwiek sposób narażać Malucha. Zobaczymy. Do czwartku teoretycznie dużo czasu zostało i wiele może się zmienić.

A tak chyba w ramach osłody przyszło dzisiaj do mnie wylicytowane lustereczko ;) Wylicytowane na aukcji WOŚP - myślę, ze każda z Was wrzuciła przysłowiową złotówkę ... można to robić na wiele sposobów ;)



W woli jasności jak na razie nie ćwiczę bo po prosty nie czuję się na siłach. Nie ma co przeginać o złote gacie nie gram ;) Chociaż szkoda mi tych dni bez ćwiczeń .....

sobota, 19 stycznia 2013

Zmiana planów

Dzisiaj z przyczyn ode mnie niezależnych nastąpiła mała zmiana planów czyli nie było dzisiaj biegu. Niestety nie miałam możliwości wyjść z domu nawet na chwilę. W związku z tym wieczorem zrobiłam Mel B cardio + absik ;) Tak samo zresztą jak wczoraj.

Odnośnie cardio z Mel B to uwielbiam ten jej zestaw ! Świętna babka z niej. Fakt, wycisk lekki daje ale rekompensują mi wszystko jej komentarze oraz takie zadowolenie i full energia bijące podczas ćwiczeń :). Muszę się przyznać, że te ostatnie ćwiczenia na ręce są dla mnie ciężkie, szczególnie to podnoszenie sie 'na jednej ręce'. Ten kto widział filmik powinien wiedzieć o jakie ćwiczenie mi chodzi. Ale nie poddaje się. Z cardio na cardio wychodzi mi to coraz lepiej ;)

czwartek, 17 stycznia 2013

Sałatka z winogronami


A tak z innej beczki. Wczoraj zrobiłam pyszną sałatke ;) Ostatnio ciagle jedliśmy sałatki gdzie były i suszone pomidory i oliwki no i inne dodatki i trochę mi sie to przejadło. Wczoraj zrobiłam bardziej na słodko. Rewelka. Miałam nawet cyknąć fotkę ale nie zdążyłam bo język uciekał mi do .... :D nie wiem czy ona jest fit hehe :D ale wiem, że jest pyszna. Fotkę znajdziecie w tym poście ZDJECIE ;)

Podam przepis może komuś się spodoba.

Potrzeba:
roszponka/rukola/mix sałatek - co kto lubi
pomidorki koktajlowe
ser feta/kozi - co kto lubi tak mniej więcej 1/3
winogrona czerwone/zielone - wedle uznania
orzechy - ja użyłam miksu ale mozna albo same włoskie/laskowe/nerkowce/słonecznik ;) takie które lubimy
miód
ocet balsamiczny
oliwa z oliwek
musztarda - według mnie najlepiej dijon

Pomidorki kroje w ćwiartki - bo tak lubię ;) - można pokroic na pół. Winogrona kroje na połówki. Orzeszki siekam. Ser kroje na kosteczkę.
 Orzeszki prażę chwilę na patelni. Dokładam łyżkę miodu, dwie łyżki octu balsamicznego, łyżkę oliwy oraz trochę musztardy. Wrzucam winogrona. Wszystko razem podgrzewam. delikatnie. Na małej mocy palnika. Chodzi o to żeby to złapało ciepła. Proporcje z tym sosem to najlepiej sobie samemu dobrać.

Ja tej sałatki nigdy nie 'bełtam' w sensie nie mieszam wszystkiego w jednej misce tylko wykładam na talerze każdemu.
Sałatę rozdzielam na talerze. Układam pomidory, fetę oraz rozdzielam to co podgrzewałam na patelni :) I wsio !
Jesli się ktoś skusi zyczę smacznego !


15 min cardio z mel B + abs

Oj dzisiaj czułam już dużo więcej potu niz podczas ostatniego i za razem pierwszego spotkania z Mel B ;) Ale to bardzo dobrze, o to chodzi. Teraz myślę, że ta 8 minutówka abs ma jakiś sens bo robić tylko same 8 min to jakoś nie do końca mnie przekonuje.
Dzisiaj czułam zmęczenie, czuła, że się zgrzałam. Było super ! Zmęczenie nie było z tych takich dołujących, które kradną nam resztki sił ale z tych bardziej motywujących i mobilizujących :)




środa, 16 stycznia 2013

Bieg nr 14

Dzisiaj biegło mi się po prostu rewelacyjnie. Jeszcze nigdy tak fajnie sie nie czułam podczas biegu. Wprawdzie dwa razy złapała mnie porządna kolka ale jakoś ją przetruchtałam. Było wyśmienicie. Mogłam biec więcej ale doszłam do wniosku że może nie trzeba aż tak przeginać. Powoli, spokojnie a tez się do upragnionego (satysfakcjonującego) celu dojdzie.


wtorek, 15 stycznia 2013

8 min abs + 15min z Mel B

Dzisiaj zrobiłam absik. Musze powiedzieć, że tym razem robiło mi się go o niebo lżej. Chyba powinnam coś dodać do tych ćwiczeń bo co to jest 8 min. Może jeszcze jakieś ćwiczenia, które zajęłyby dodatkowe 10 min tak żeby się zamknąć w 20 min. Mało ? może i tak ale od czegoś trzeba zacząć.

DOPISEK ;)

wieczorem coś mnie tknęło - szukałam nowych ćwiczeń, które mogłabym dorzucić do abs i spodobało mi się cardio z Mel B. Były momenty cięższe ale generalnie było całkiem ok. Czułam, że się rozgrzałam, czułam przyspieszone bicie serce i to przyjemne zmęczenie, które uwielbiam. Musze chyba wpleść jej 15 minutówkę   na stałe..... Zobaczę w czwartek jak wytrzymam 15 min + 8 min abs


poniedziałek, 14 stycznia 2013

Pilates taśmy

Dzisiaj ćwiczyło mi się jedbawiście. A wręcz po skończonych ćwiczeniach czułam mały niedosyt i chetnie bym się jeszcze poruszała. Może to dlatego, że bardzo lubie taśmy. Uwielbiam te ćwiczenia.

http://annapilates.pl/zajecia-ze-sprzetem.php

Taśmy są bardzo wdzięcznym dodatkiem do ćwiczeń pilates. Można sobie samemu regulować intensywność za pomocą skracania bądź wydłużania taśmy. Taśmy z tego co sie zorientowałam mają różną gęstość co również wpływa na stopień trudności ćwiczeń. Te bardziej rozciągliwe będą wymagały od nas 'mniejszego' wysiłku niż te grubsze. 
Polecam absolutnie każdemu !

Zeżarłam murzynka

Ciasto. A w zasadzie cztery kawałki ciasta. Na usprawiedliwienie napiszę tylko tyle, że jest to najsmaczniejszy murzynek na świecie z mojego rodzinnego przepisu. Ostatni raz jadłam go chyba z 10 lat temu. No i wczoraj namówiona przez Małża (!) zrobiłam słynnego murzynka a jak już zrobiłam to jak mogłabym go nie tknąć ? No nie da się. Jest pyszny. Puszysty. Mniaaaaaaaaaaaaaaaaaam.

No i moje postanowienie o ograniczeniu słodyczy szlag trafił. W sumie wyszło na to, że to wina Małża :D

sobota, 12 stycznia 2013

Bieg nr 13

To była istna mordęga. Już po kilku minutach miałam dosyć, nogi bardzo ciążyły miałam wrażenie, że są z ołowiu. Generalnie było mi bardzo źle. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Miałam ewidentny kryzys co zresztą widać po tempie oraz średniej prędkości jaki osiągnęłam. Śnieg też nie pomagał, dzisiaj był jakis taki sypki i momentami czułam się jakbym biegała po piasku a w zasadzie większość trasy miałam takie odczucia.
Postanowiłam przebiec a w zasadzie przetruchtać chociaz 20 min.


piątek, 11 stycznia 2013

8 min abs nr 2 + fotki

Dzisiaj zrobiłam po raz drugi abs. Czułam rano mięśnie po wczorajszym ćwieczniu. Trochę mnie to zdziwiło bo myslałam, że mam mięśnie przyzwyczajone po Pilatesie i że tam każdy jeden mięsień brzucha jest angażowany a wychodzi na to, że jednak mam pewne braki. Dzisiaj czułam głównie mięśnie zaraz pod żebrami :O ? hmmmm

Miałam wkleic fotki bebzuna no więc wklejam. Mam nadzieję, że jesli będzie miał ktos ochotę napisać coś obraxliwego a nie konstruktywnego daruje sobie taki komentarz.



czwartek, 10 stycznia 2013

Odżywianie

To moja pieta Achillesa. Słaby, maksymalnie słaby punkt ! Nigdy nie byłam na diecie i byc nie chcę ale wiem, ze muszę zacząć się w miare racjonalnie odżywiać. Mój główny problem to pory posiłków. Obiad jem jak Małż wraca z pracy czyli w najlepszym wypadku po 17. Do czasu obiadu posiłki moje wołaja o pomste do nieba, rano jakies śniadanie, później przy kawie obowiązkowo coś słodkiego jak już się zbliża pora obiadu jestem maksymalnie głodna i jak zacznę jeść tak często kończe późnym wieczorem...
Nie no, nie siedzę cały czas przy misce żarcia ale głównie popołudniami i wieczorami napełniam organiz a powinnam to robić chyba najpóźniej do godziny 20....
To jest mój problem.
Jak juz dziecko idzie spac a chodzi ostatnio przeróżnie to dopiero wtedy siadamy z Małżem do kolacji. A kolacja jest różna raz jest to sałatka ale bywa pizza, kaszaneczka, jakieś tłuste rarytaski no i często piwko albo lampka wina.
Nie jestem żadną alkoholiczką ale lubie się napić wieczorem po ciężkim dniu piwka lub winka. Jasne nie codziennie ale dosyć często.

A na dokładkę dzisiaj zrobiłam wafle z masą krówkową .... ajć

Dobra będę musiała je zjeść i postaram się zracjonalizować swoje odzywianie. Wiem, ze potrafie bo miałam takie cykle tyle tylko, że ZAWSZE nastepuje 'coś' co skłania mnie do powrotu do moich złych przyzwyczajeń.

ps muszę tutaj wkleic zdjęcie swojego bebzuna. W końcu ma być szczerze i bez owijania w bawełnę.

Przełamałam się

A też i załamałam ... zmierzyłam obwód brzucha - nie wiem czy prawidłowo - mierzyłam w najwęższym miejscu i okazało się, że wcale ono takie wąskie nie jest :[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[
Mam 73,5 cm Litości gdzie moje 63 cm ?!
Teraz dokładnie widzę ogrom pracy jaka mnie czeka jeśli chciałabym to zrzucić - nawet nie wiem czy się da :/
Buuuuuuuuuuuuuuuuuuuu

8 min abs

Dzisiaj skusiłam się po raz pierwszy na 8 min abs. Ciężko mi było, aż jestem w szoku. Myślałam, że spokojnie dam sobie radę i ćwiczenia nie spowodują u mnie trudności ale jednak czułam mocno niektóre mięśnie brzucha i momentami myślałam, że nie dam rady .... Zastanawiam się czy nie robić tych ćwiczeń systematycznie. 8 min to nie tak dużo, mogę je robic podczas drzemki dziecka tak jak to dzisiaj miało miejsce albo ewentualnie wieczorem jak już młodzież pójdzie spać.
Pytanie jest tylko jak często powinnam je robić. Organizmu nie ma co katować albo może inaczej przemęczać ;)
W poniedziałki Pilates, środa/sobota bieg, to może czwartek/piątek 8 min abs..... wtedy wtorki i niedziela pozostaną wolne i to może byłoby rozsądne.... hmmmm szczerze powiem nie mam pojęcia. Może po prostu wszystko wyjdzie w praniu.


środa, 9 stycznia 2013

Skakanka elektroniczna z Biedronki

No cóż jestem trochę zawiedziona.... chociaż może powinnam się tego spodziewać po produkcie za taką cenę. Mam chyba zwyczajny niefart bo jeden z guzików przy naciskaniu wciska mi się pod obudowę, jest to okropnie irytujące i w trakcie ustawiania funkcji kilka razy miałam ochotę pizgnąć tym sprzętem ;) Funkcji jak na taki sprzęt skakanka ma dosyć sporo. Można ustawić sobie wagę, czas ile chcielibyśmy skakać lub ilość skoków które chcielibyśmy wykonać. Po skończonej czynności skakanka ma wydać sygnał dźwiękowy - tego nie sprawdziła bo tak z ciekawości skoczyłam sobie 18 razy ;) Poza tym można ustawić sobie godzinę - nie mam pojęcia na co ?! Skakanka wyświetla też ilość spalonych kalorii - i to akurat najfajniejsza funkcja wedlug mnie ;)
Zdecydowanie bardziej wolę chyba tradycyjne skakanki z sznurkiem z materiału do skakania - ta Biedronkowa ma sznurek plastikowy/gumowy sama nie wiem jak to nazwać, po prostu linka jak do izolacji kabli ;) zdecydowanie za sztywna jak dla mnie.

Nie wiem jeszcze czy będę skakała czy nie. 15 zł za skakankę jest do przełknięcia nawet jeśli miałaby leżeć w szafie i czekać aż moje dziecko zacznie z niej korzystać ;)

Bieg to przygoda zdrowa

Dzisiaj moje buty miały chrzest bojowy na śniegu ! W nocy trochę u nas napadało i rano przywitał nas prawdziwie biały krajobraz brrrrr wcale się z tego powodu bardzo nie cieszę. Chciałam białych Świąt a skoro się nie doczekałam to jak dla mnie śniegu mogło by już nie być ;)

Buty poradziły sobie nawet całkiem dobrze. Nie ślizgałam się, upadku nie było, żadnej groźnej sytuacji też nie więc można powiedzieć, że obuwie zdało egzamin na 5 :)

Ale nie tylko buty dzisiaj zasługują na wysoką notę bo ja sama też byłam bardzo ;) dzielna i również nalezy mi sie ocena conajmniej dobra. Dzisiaj pobiłam swój rekord biegu. kto wie, kto wie może niedługo dobiję to wymarzonych 5 km - na początek ;)

Gotowa do wymarszu


Dzisiejszy bieg to bieg nr 12 ale jeśli odliczyć te wcześniejsze biegi które pokonywałam przed chorobą to jest to bieg nr 4. Jednak postanowiłam do biegania wliczać też tą dłuższą przerwę i nie dzielic czasu na przed choroba/po chorobie bo tak to mogłabym się póxniej sama pogubić.


wtorek, 8 stycznia 2013

Skaczmy do góry jak kangury !

Dzisiaj w Biedronce rzucili skakankę ;) jeszcze nie wiem czy będę skakała regularnie ale warto było kupić bo cena jak na Biedronę przestało według mnie była bardzo rozsądna. Kolorów do wyboru było dosyć sporo i pewnie każdy mógłby znaleźć takie barwy jakie lubi.


Gdy tylko owo cudo techniki wypróbuję dam znać.

Jednak nie taki Ring straszny

A dokładnie dzień po PilatesRing ;) Byłam pewna, że rano obudzę się z zakwasami ale nie jest źle a nawet powiem więcej, jest super ! Na szczęście nic mnie nie boli. Trochę czuje odwodziciele ud oraz mięśnie brzucha kiedy sie mocno wyprostuję ale poza tym jest na prawdę ok. Mam nadzieję, że jutro gorzej nie będzie bo właśnie jutro czeka na mnie bieg :) !

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ring

Dzisiaj poniedziałek a więc Pilates ! aaaaaa uwielbiam te ćwiczenia chociaż jutro pewnie poczuję mięśnie o których dawno zapomniałam ;] Przez okres Świąteczny oraz Noworoczny odpadły mi dwa poniedziałkowe zajęcia przez co dzisiaj trochę cierpiałam i czułam się jak łamaga ;) Ale to i tak nie zmieni mojej miłości do Pilatesu.
Dzisiejsze zajęcia były prowadzone przy użyciu ring'a - przyznam się od razu, że akurat ten atrybut lubię najmniej a to dlatego, że mam z nim 'złe' skojarzenia. Moja przygoda pilatesowa zaczęła się własnie podczas zajęć z ringiem - na drugi dzień (a nawet i na trzeci;)) czułam takie mięśnie o których nawet nie miałam pojęcia :)

Jak wygląda PilatesRing ? bardzo niewinnie ;)

http://www.beanproducts.com/mm5/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=001&Product_Code=ring&Category_Code=Pilates

Jednak niech nikogo nie zmyli to z wyglądu niepozorne i całkiem niegroźne narzędzie ! Zwykłe 'kółeczko' a potrafi dać wycisk, oj potrafi ! Ale o to chodzi - PRAWDA ? ;)

Pilates +

To moja druga aktywność poza bieganiem. Na Pilates + chodzę w poniedziałki w każdym razie staram się to robić. Różnie wychodzi bo nie raz nie mam po prostu czasu ale jeśli nic nie stoi na przeszkodzie to zawsze się zjawiam na zajęciach. Na Pilates zaczęłam chodzić może 2m-ce temu. Pierwszy raz byłam na takiech zajęciach o muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobały. Pilates + polega na tym, że oprócz standardowych ćwiczeń na macie mamy dorzucone ćwiczenia z 'przyrządami' raz jest to taśma innym razem ring, piłka itp. Dzięki temu ćwiczenia są ciekawsze. Zdaję sobie sprawę, że ćwiczenia raz w tygodniu brzucha mi nie wyrzeźbią - szczerze powiedziawszy przestaję wierzyć nawet w to, że jakaś poważna dawka ćwiczeń jest w stanie coś z nim zrobić.... :/

Jednak pomału dojrzewam do 8 min abs..... boję się, że będzie tak jak zawsze czyli zaczne robić a po tygodniu/dwóch zapał mi przejdzie. Ale może, może niebawem odważę się spróbować przygodę z abs'em ;)

http://dansations.net/pilates.html

niedziela, 6 stycznia 2013

Jak dużo biegam ?

Tutaj wstyd się przyznać ale nadal wygląda to marnie. Szczerze powiedziawszy mam wrażenie, że więcej czasu zajmuje mi ubranie się oraz kąpiel po biegu niż samo bieganie :) ale..... wszystko małymi kroczkami. Powoli, spokojnie a myślę, że dojdę do takiego czasu treningu, który będzie przynosił imponujące rezultaty. Póki co jednak biegam żeby chociaż w jakimś małym stopniu ciało poczuło, że żyje. Poczuło co to zmęczenie i powoli obudziło sie z tych kilkunastu lat bezruchu.

Pierwszy mój bieg trwał 7min !!!! Tak, tak. Ale postanowiłam się nie zniechęcać i z treningu na trening wydłużać czas oraz dystans biegu. Tym samym ostatnio przebiegłam 3,4km co w porównaniu do mojego pierwszego biegu 1,21 km jest dla mnie dużym sukcesem. Pewnie niektórzy mogą się śmiać z takiego dystansu ale co tam ! - ja jestem dumna i wierzę, że za jakiś czas będę mogła przebiec 5 km co jest moim celem na najbliższy miesiąc.




RunKeeper

Przygotowując się do biegania postanowiłam, że nie ruszę do póki nie zainstaluje sobie jakiegoś programu który zapisywałby mi trasę, mierzył kilometry oraz notował wszystkie moje aktywności biegowe. Padło na program RunKeeper w zasadzie byl to zupełny przypadek. Przeglądałam wyszukiwarkę internetowem celem znalezienia jakiegoś programu, trafiłam na fajną stronę z rankingiem różnych aplikacji na telefon i RunKeeper spodobał mi się na tyle, że wybrałam go na towarzysza moich zmagań :)

Według mnie fajnie jest (jeśli mamy taka możliwość) zainstalowac sobie jakąś aplikację która notowałaby nasze osiągnięcia. Dowolność i wybór jest na prawdę spory i każdy znajdzie coś dla siebie. Mi aplikacja pomaga, motywuje mnie. Dzięki niej mam wszystko zapisane i mogę zobaczyć i porównać swoje treningi co dla mnie jest bardzo ważne. Co więcej aplikacje tego typu są bezcenne dla kogoś kto nie ma czasu na notowanie swoich aktywności fizycznych co dla mnie - młodej mamy ;) - jest bardzo ważne.


Biegam

A w każdym razie zaczynam biegać.
Cała moja przygoda z bieganiem rozpoczęła sie w okolicach września, pewnego razu stanęłam na wadze i zobaczyłam liczbę 60 kg. To był dla mnie szok i tym samym mocny impuls żeby w końcu moje plany odnośnie powrotu do sportu wcielić w życie. Miałam postanowienie biegania trzy razy w tygodniu i o dziwo przez jakiś czas wytrwałam w tym planie co już uważam za duży sukces no ale dopadło mnie paskudne choróbsko i musiałam przestać biegać. Ostatnio jednak poczułam, że jestem już chyba na tyle zdrowa, że mogę na powrót zacząć biegać. Tym razem postawiłam sobie za cel przynajmniej raz w tygodniu a najlepiej dwa razy - to nie dużo wiem - chodzi mi o to żeby nic nie było na siłę, żebym sie nie musiała zmuszać i żeby mi było łatwo wygospodarować czas.

Muszę się jeszcze pochwalić, że zdopingował mnie do powrotu do biegania Św. Mikołaj ;) tak, tak. Dzięki Mikołajkom oraz Świętom stałam się bogatsza o profesjonalne obuwie do biegania (a to podstawa z podstaw) oraz część odpowiedniego stroju. Teraz wiem, że nic prócz mojego lenistwa nie stoi na drodze do biegania.


sobota, 5 stycznia 2013

Startujemy

Na początku powinnam powiedzieć z jakiej wagi startuje a jaką chciałabym osiągnąć. Obecnie ważę 58 kg hmmm no dobra dokładnie 58,4 kg ;) Chciałabym wrócić do czasu swojej 'świetności' czyli wagi 52-53 kg. Można powiedzieć, że 5 kg to nie tak dużo do zrzucenia i przy dobrym wzięciu się w garść można stosunkowo szybko (bo na pewno nie łatwo) to osiągnąć ale.... jest jeden problemik... ja nie znoszę wręcz wszelakich diet. Nigdy w życiu na diecie nie byłam ale wiem, że się do tego nie nadaję. To zdecydowanie nie dla mnie. Poza tym uważam wszelkie diety za jakieś nieporozumienie bo wychodzę z założenia, że nie ma czegoś takiego jak dieta tylko jest zdrowe, racjonalne odżywianie (na całe życie) do tego odpowiednia dawka ruchu i.... jesteśmy w domu !!! ;) Nie chodzi o to żeby być chudzielcem bo nie każdy ma taką budowę ciała chodzi bardziej o to żeby ciało było zdrowe od wewnątrz czyli dobrze odżywione i zdrowe na zewnątrz czyli jędrne, umięśnione z odpowiednią ilościa tłuszczyku tu i ówdzie ;)

W zasadzie teorię tego co powinnam zrobić, żeby wrócić do formy znam ale - i tutaj mamy kolejny problem - nie potrafie się zdrowo odzywiać tzn może potrafie ale nie na całe zycie, nie jestem w stanie zrezygnowac z róznych niezdrowych produktów. Raz na jakiś czas postanawiam sobie, że będę ograniczała np słodkości ale to nigdy nie trwa zbyt długo - niestety .....

Więc na poczatek postanowiłam powrócić do sportu. A czemu powrócić? Bo kiedyś (dawno, dawno temu) byłam 'czynna sportowo', uprawiałam wyczynowo pewną dyscyplinę sportu przez kilka ładnych lat teraz może nie chcę wrócić akurat do tego sportu ale chcę zacząć się ruszać. Wiek już nie ten, organizm nie ten i trzeba rozruszać ciałko ;)

A więc zaczynamy !